Najcześciej czytane

środa, 29 października 2014

Come back


Czas powrócić! Zakładając tego bloga obiecywałam sobie, że wpisy będą cykliczne. A tu co? Ostatni i drugi z całego bloga zarazem, ukazał się 5 października. Jak zwykle zaliczyłam małą obsuwę, ale chyba czas najwyższy się przyzwyczaić. Sumienność nigdy nie była moją mocna stroną. O czym dziś? Postanowiłam napisać słów kilka o pewnym filmie. No to pisze:
            Baaaardzo dawno nie byłam w kinie. Tak dawno, że już nie pamiętam co wtedy oglądałam. Postanowiłam więc powrócić do kinowej rozrywki. Początek października nie obfitował w dużą ilość fajnych produkcji. Tak naprawdę dopiero teraz zaczyna się sezon i coraz więcej ciekawych tytułów wchodzi na ekrany kin. Przejrzawszy repertuar postanowiłam zobaczyć „Służby specjalne” w reżyserii Patryka Vegi.


Dla tych, którzy do tej pory nie znają fabuły, krótki acz nie zdradzający szczegółów opis. W państwie polskim dochodzi do likwidacji służb WSI. Powołana zostaje nowa jednak przy okazji tajna jednostka do zadań specjalnych. Jej członkami zostają 3 osoby - podporucznik Aleksandra Lach pseudonim Białko (Olga Bołądź), kapitan Janusz Cerat (Wojciech Zieliński), były pułkownik SB Marian Bońka (Janusz Chabior). Zlecane są im zadania dotyczące największych afer politycznych. Ich głównym zajęciem jest sprzątanie, uciszanie i wywoływanie nacisków. Pewnego dnia cała trójka odkrywa, że coś jest nie tak. Przestają być pewni dla kogo pracują. A sam film? Nie robię dobrych recenzji filmowych. Zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego po prostu opisze co dla mnie było pozytywne, a co mnie osobiście rozczarowało. Opinia laika, w 100% i subiektywna. 



Idąc na ten film na pewno nie można się nastawiać na historię zdradzającą ukryte mechanizmy funkcjonowania służb specjalnych. Zapożyczenia z realnych afer, jakie nie schodziły z rozkładówek gazet służą jedynie jako tło, punkt zaczepienia. Widz nie odkryje w filmie ani odpowiedzi na plotki dotyczące śmierci znanych person, ani nie usłyszy kolejnej teorii spiskowej dziejów. To raczej studium nad trzema głównymi postaciami. Próba przedstawienie środowiska służb, zrozumienia psychiki ludzi, którzy wybierają właśnie taką drogę zawodową. Studium nad ich osobowościami, uczuciami. Widzimy jak wygląda ich „podwójne” życie. Co było bezwzględnie dobre? Dla mnie dwie postacie Aleksandra Lach i Marian Bońka. Oni skradli ten film w całości. Chyba nie trzeba po raz setny wspominać o ogromie pracy jaki wykonała Olga Bołądź przygotowując się do roli. W polskim kinie mało jest aktorów gotowych tak mocno poddać się roli. Muskulatura, utrata wagi, zgolenie włosów, noszenie konkretnych ubrań by się z nimi oswoić. To się nazywa przygotowanie i poważne traktowanie swojego zawodu. Mimo pełnego podziwu dla Pani Bołądź i tak na czoło wysuwa się Janusz Chabior. Zagrał pełnokrwistego cynicznego i ironicznego SBka. Praktycznie całe 2 godziny czeka się na jego sceny i teksty. No ja przynajmniej czekałam :). Co w filmie irytowało? Do szału doprowadzały mnie wszystkie kwestie wypowiadane przez statystów czy postacie z dalszego planu. Była to recytacja zdań z prędkością światła i polotem godnym przedszkolaka na apelu. Przy naprawdę fenomenalnej grze pierwszoplanowej człowiek zastanawiał się o co chodzi? Średnio do mnie przemawiał wątek perypetii rodzinnych Janusza Cerata. Końcowa przemiana jego żony, granej przez Kamille Baar wręcz śmieszyła. Może to jednak tylko moje odczucie? Nie mogłam też znieść jej stylizacji językowej na korporacyjny bełkot. Niby wszyscy wiemy o co reżyserowi i scenarzyście chodziło, ale oglądając te słowotoki nie wierzymy w nie. Przez ekran przemknęły dwie postacie drugoplanowe ksiądz i lekarka, grane przez Andrzeja Grabowskiego i Agatę Kuleszę. Może tak jak napisałam przemknęły, jednak na pewni nie niezauważenie. Ale co tu kryć, mamy do czynienia z aktorską klasą sama w sobie.
Czy mogę polecić ten film? Tak! Zdecydowanie tak! Mimo zgrzytów wciąga, a wartka akcja nie pozwala się nudzić. Nawiązania do realnych sytuacji z polskiej sceny politycznej nadają realizmu. Bawi sposób przedstawienia działania służb. Jednak nie w negatywny sposób. Reżyserowi udało się uchwycić nieporadność i brak profesjonalizmu reprezentowany przez władze państwa. Śmieszy i przeraża jednocześnie ten obraz, ponieważ chyba każdy widz śledzący rodzimą scenę polityczna wie, że kreacja filmowa niewiele różni się od rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz