Najcześciej czytane

piątek, 13 lutego 2015

Dzień mordu emocjonalnego

Pomysł na dzisiejszy post narodził się dość spontanicznie. Koleżanka przysłała mi PDFy z naszymi starymi "dziełami". Otóż, całe wieki temu, za czasów ogólniaka pisywałam głupi K.O. - wiec, w czymś takim jak BUT (Biuletyn Uciemiężonego Tłumu). Był to rok, żeby nie skłamać 2008 (miałam wówczas 17 lat). Biuletyn był iście anarchistyczny. Jak to sobie dziś przeczytałam, co my tam wypisywaliśmy to się popłakałam. Trafiło do mnie m.in wydanie z lutego, wraz z walentynkowym tekstem. Wpadłam na szatański pomysł umieszczenia tego tekstu tutaj jako, że jutro 14. Nie mam czasu na wyskrobanie czegoś okazjonalnego i weny też brak, a tu tekst leży sobie gotowy. Jest strasznie głupkowaty, wręcz idiotyczny, ostrzegam uczciwie. Jednak mimo upływu lat nadal mnie bawią moją własne żarty (chyba narcyzm to się nazywa). Jak kogoś to nie ubawi to przepraszam, ale nie bijcie. Miałam wtedy 17 lat, więc mam nadzieje na dużą dozę dystansu z waszej strony.






Raz w roku nadchodzi taki dzień, kiedy ulice ociekają różem. Uroczę serduszka, śliczne wstążeczki opętują ludzi z całego świata. Niektórzy 14 lutego rozpuszczają się w tym lukrze. My na to nie pozwolimy! Poniżej przedstawiamy survivalowy poradnik młodego walentynkowego anarchisty. 






1. W walentynki powszechnym zjawiskiem jest ślinienie się osobników partnerujących. Budzi to powszechny wstręt wśród walentynkowych anarchistów. Jak tego uniknąć? Oto jest pytanie. Sposób jest prosty! Zaopatrzyć się w dalekosiężny kij, możesz go równie dobrze zastąpić długą rurą PCV, gałęzią, wskaźnikiem do mapy lub kijem bejsbolowym (wersja brutal). Ten przyrząd należy wykorzystać w sposób następujący: podchodząc do śliniącej się pary wciskasz kij pomiędzy ich przywarte otwory gębowe i zdzielasz zamaszyście po ich twarzach. UWAGA! Efekt będzie bardziej profilaktyczny, gdy przetrącisz im żuchwy. Gwarantuje to abstynencje od- całuśną na jakieś 4 miesiące. 


Źródło:www.eska.pl



 2. Kolejnym mankamentem walentynkowym jest wszechogarniający różowy kolor. W każdym sklepie, restauracji, klubie, pubie, szkole, nawet przedszkolu, szpitalu WSZĘDZIE RÓŻ!!! Ale nasz anarchista i z tym sobie poradzi. Wystarczy zaopatrzyć się w pospolity balon, oraz czarną farbę. Balon napełniamy farbą i idziemy na miasto ku chwale ojczyzny. Gdy zobaczymy różowy obiekt rzucamy balonami gdzie popadnie. UWAGA! Gdy zobaczysz nadjeżdżający radiowóz dawaj dyla, inaczej czeka Cię spędzenie nocy na komendzie. 





3. Najbardziej powszechnym walentynkowym gadżetem jest serce. Spotkać się możemy z serduszkowymi czekoladkami, lizakami, tortami, maskotkami, poduszkami, koszulkami, ciasteczkami itd. Każdy szanujący się walentynkowy anarchista na ten widok dostaje wrzodów wątroby. Jak możemy sobie z tym poradzić? Rada jest tylko jedna. Wszystkie wyroby spożywczo cukiernicze pozostaje nam jedynie unicestwić przez pożarcie (zaopatrzcie się w Raphacholin, zgaga murowana). Jeśli chodzi o poduszki i zabawki sercowe, możemy wybrać się do sklepu z owymi gadżetami wraz z naszym małym przyjacielem zapałką ]:-> Dalej chyba domyślacie się co musicie zrobić? 
P.S. Autorki tego artykułu nie odpowiadają za konsekwencje jakimi może skutkować walentynkowa piromania. 




4. Walentynkową zmorą w wielu zakładach pracy lub szkołach są imprezy walentynkowe. Jeszcze gorsze nań są wybory miss i mistera walentynek.  Wszyscy zmuszeni są do zakładania różowego, czerwonego, seksownego odzienia. Przymusem jest również tzw. pindrzenie się, zakup beznadziejnych walentynkowych akcesoriów i pląsanie na owych imprezach. Jak zwykle najgorzej mają single. Wszyscy swatają ich z obleśnymi, pryszczatymi, mało inteligentnymi, miłosnymi odrzutkami. Niestety z taką zwartą grupą społeczną nie mamy szans. Jedyną radą jest zabarykadowanie się w domu z hektolitrami wina. W razie stanu nadzwyczajnego poleca się góralski czaj zmieszany z absyntem. 

5. Znacie ten ból zapewne, gdy w walentynki włączacie radio, a tam Whitney Houston grozi nam śpiewając "i will always love you". Natychmiastowo napada nas delirium. Kiedy idziemy do galerii handlowej, a tam w każdym sklepie Muniek zawodzi "I love you, I love you". I Bartek Wrona wrzeszczący "Ty jedna na milion" z każdego domu, u każdego sąsiada! A więc co robić? Na balkon wystawiamy wszystkie głośniki jakie posiadamy. Możemy nawet pożyczyć jak nie posiadamy. Następnie w odtwarzaczu umieszczamy płytę z ludowymi pieśniami Kazachskimi i odpalamy PLAY! W prawdzie możemy dostać mandat w wysokości 500 zł za zakłócanie spokoju, ale cóż to za cena w obliczu spokoju psychicznego. 
A więc drogi czytelniku, jeśli czujesz się walentynkowym anarchistą nie zwlekaj, skorzystaj z naszego pięciopunktowego poradnika! Z nim ten dzień będzie łatwiejszy.



Jak to przeczytałam tak z dwa razy to stwierdziłam, że straszne suchary. No, ale raz kozi śmierć :P Pochwale się małoletnią głupotą.

1 komentarz:

  1. Piosenki o miłości i tak puszczane są w radiu przez okrągły rok. Ludzie już naprawdę nie mają pomysłu o czym mogą zaśpiewać. Najlepiej spędzić ten dzień w domu mimo, że jest już po ptakach.

    OdpowiedzUsuń