Najcześciej czytane

niedziela, 22 lutego 2015

Niedzielny Przegląd Tygodnia - vol.7

7 tydzień, lekko spóźniony. Niestety mam ostatnio straszny zawrót głowy. Spóźniona jest też obiecana recenzja "Polskiego gówna", niestety nie wyrobiłam się, jednak będzie opublikowana już jutro. Tyle tytułem wstępu, przechodzimy do sedna. 

Muzyka tygodnia


Źródło:  Racoon Polska


Jeśli chodzi o muzykę tygodnia postanowiłam odkopać staroć - Justynę Steczkowską. Nie słucham jej nowych wydawnictw. Jakoś zatrzymałam się na twórczości z lat 90. Też ten okres był mi najbliższy estetycznie. Chciałam posłuchać czegoś lekkiego, zupełnie innego od ciężkiego repertuaru jaki wybrzmiewa u mnie na co dzień. No i na ytb wpadła mi w oko (a może raczej ucho) "Sama". Utwór napisany na festiwal Eurowizji w Dublinie w 1995r, przez Wojciecha Waglewskiego i Mateusza Pospieszalskiego. Klimat niesamowity, ale od razu czuć w nim rękę Pospieszalskich. Strasznie lubię to etniczne, folkowe zacięcie. No i po "Samej" poszłam ciurkiem po innych utworach z tamtego okresu "Dziewczyna Szamana", "Oko za oko, słowo za słowo". Durga połowa lat 90 to był zdecydowanie najlepszy muzycznie okres dla Justyny Steczkowskiej. Szkoda, że dziś bardziej masowa publiczność kojarzy ją z występami w TV, niż koncertami. Inna sprawa, że cały czas ma ona swoją stałą publiczność i sprzedaje koncerty, a to stanowi największą miarę tego, czy muzyk jeszcze trzyma się na rynku. Wydaje mi się, że postać warta przypomnienia.







Film tygodnia






Film tygodnia napatoczył mi się przez przypadek. Nie mogłam spać, bodaj w środową noc i załączyłam TV. Od dawna nie spodobała mi się żadna komedia romantyczna. Wręcz ich nie cierpię. A tu bęc, padłam i śmiałam się do rozpuku. "Ilu miałaś facetów?", w oryginale jak zwykle trochę inaczej "What's Your Number?", z 2011r. Za reżyserie odpowiadał Mark Mylod. A w obsadzie znane postacie amerykańskich komedii Anna Faris i Chris Evans. Ally, główna bochaterka miała w swoim życiu 20 partnerów. Jej siostra bierze ślub. To wpływa na refleksje Ally nad swoim życiem uczuciowym. Przeżywa kryzys czuje, że czas ucieka. Ponadto straciła pracę. Postanawia odnaleźć wszystkich swoich byłych. Chce zobaczyć, czy któryś z nich nadaje się na potencjalnego męża. Do śledztwa wykorzystuje swojego sąsiada Colina. Jest on typowym rock&roll'owym lekkoduchem. Zmienia partnerki jak rękawiczki, jest bezczelny i arogancki. Nie ukrywa, że z miłą chęcią zajął by się atrakcyjną i samotną sąsiadką. Jednak Ally nie chce ulec. Panicznie boi się przekroczenia magicznej liczby 20 partnerów seksualnych. To tyle jeśli chodzi o powierzchowną fabułę. Komedia ta jest typowa, opiera się na żarcie sytuacyjnym. Jest lekka i przyjemna, trochę głupkowata i szczera, aż do bólu. Może to nie ambitna pozycja, ale na pewno przyjemna.






 Książka tygodnia




Przeczytałam w tym tygodniu " Sprawę Niny Frank", autorstwa Katarzyny Bondy. Pozycja już starsza z 2007r, wydana przez Videograf II. Katarzyna Bonda to zdolna dziennikarka śledcza, ale i pisarka kryminałów. Imponujące jest jej skrupulatne podejście do budowania autentyczności swoich powieści. Bohaterem głównym pozycji, jest profiler. To psycholog policyjny przygotowujący sylwetki psychologiczne nieznanych sprawców. Światy powieści podzielono na dwie sfery. Życie w stolicy z jej wszystkimi typowymi przywarami i na małomiasteczkowy Mielnik nad Bugiem, w którym nigdy nic się nie dzieje. Tytułowa Nina Frank to najpopularniejsza aktorka polskich seriali. Aktorka, zaczyna prowadzić dziennik internetowy o swoim życiu. Poznajemy jej brutalną drogę do kariery, świństwa środowiska artystycznego i nałogi. Jednocześnie Nina gra zakonnice Joannę. To ta postać skradła serca milinów widzów. Oni widzą aktorkę z perspektywy dobrodusznej Joanny. Oczywiście aktorka umiera, a całość jak to kryminał jest poświęcona śledztwu. Hubert Meyer profiler policyjny, musi stworzyć rys psychologiczny mordercy aktorki. Powoli odkrywa wszystkie jej tajemnice, przy okazji zagłębia się w samego siebie. Klimat tej książki trochę podchodzi "Miasteczkiem Twin Peaks". Co intryguje w tej pozycji? Większość kryminałów ma cel główny, zbrodnia i tajemnica jej popełnienia. Na końcu dochodzimy do wielkiego finału. Tak też jest w "Sprawie Niny Frank", jednak zaskoczenia i niespodzianki są odkrywane co parę stron. Autorka prowadzi nas za rękę, już myślimy, że wiemy co i jak, a tu hop wszystko wywrócone do góry nogami. A na samym końcu największa tajemnica. Takie prowadzenie akcji nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Tę książkę czyta się wszędzie w autobusie, na przerwie, nudnym wykładzie, w kolejce sklepowej czy jadąc windą. Trudno jest się zając czymś innym, bo za każda kartką kryję się nowy znak zapytania, a nas zżera ciekawość.


Ulubieniec tygodnia

Ulubieniec tego tygodnia będzie kosmetyczny. Są kosmetyki są lajki hehe. Jakaś to dziwna prawidłowość, zauważyłam. Rzadko odwiedzam Biedronkę, bo mi do niej nie po drodze. Ostatnio weszłam przypadkiem i wyczaiłam kosmetyki z kolorówki BeBeauty. Szukałam jakiegoś błyszczyku, moją uwagę przykuły błyszczyki BeBeauty w atrakcyjnej cenie 5.99. Kiedy przyjrzałam się im bliżej odkryłam, że nie są to błyszczyki, a lakiery do ust. Niska cena i ciekawe kolory skłoniły mnie do zakupu dwóch. Wybrałam 2 kolory: ciepły odcień czerwieni i fuksję. Raczej byłam nastawiona do nich sceptycznie. W domu po ich użyciu zakochałam się bez pamięci. Dla tych, którzy nie wiedzą czym jest lakier do ust zaraz wytłumaczę. Produkt ten to połączenie błysku i konsystencji błyszczyka z pigmentacją i trwałością szminki. Sam biedronkowy produkt jest fenomenalny. Ostre kolory takie jak lubię (naprawdę intensywne). Bardzo dobra pigmentacja i pełne krycie. Długotrwały efekt odporny na alkohol i jedzenie. Produkt nie spływa z ust i zostaje na swoim miejscu. Do tego ma naprawdę malinowy zapach bez sztuczności, tylko że nie atakuje nam nozdrzy, pachnie subtelnie. Jedyna wada to gąbeczka do nakładania produktu w kształcie klepsydry. Nie jest dla mnie wygodna, nabiera za dużo produktu i ciężko się nią rozprowadzą substancję. Musiałam przy obu kolorach wspomóc się pędzelkiem do szminki, żeby poprawić co nieco. Reasumując jestem naprawdę w szoku, że tak tani produkt z biedronki może być tak dobry jakościowo. Bez fałszywej promocji polecam.  

P.S. Producent nie ma żadnych zdjęć reklamowych. Nawet w gazetce z samymi kosmetykami, wystawiono większość produktów z promocji ale nie lakiery do ust. A mój telefon się zbuntował i nie chce współpracować z laptopem. Efekt brak zdjęć :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz