Najcześciej czytane

czwartek, 5 marca 2015

(NIE) Niedzielny Przegląd Tygodnia - vol.8

No i się stało! Nie wyrobiłam się do niedzieli, a na dodatek mamy już czwartek. A wszystko przez to, że nie posiadałam od soboty internetu. Sporadycznie udało mi się jedynie opublikować parę komentarzy, ale nie napisać niedzielny przegląd. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Internet wrócił! Postanowiłam mimo wszystko nadrobić zaległości i stworzyć czwartkowy przegląd tygodnia. No to zaczynam. 

Muzyka tygodnia





Na muzykę tygodnia wybrałam Bijelo dugme (Бијело дугме). Dlaczego? Wybrałam się do Media Markt. Jak zwykle utknęłam przy szafie z płytami. Ku mojemu zaskoczeniu znalazłam płytę guzików "Pljuni i zapjevaj moja Jugoslavijo" z 1986 roku. Co najlepsze wydawnictwo kosztowało zaledwie 16 zł z groszami. Doznałam takiej euforii, że płyta po paru minutach spędzonych w kolejce do kasy, była już moja. No i się nią rozkoszuje już więcej niż tydzień. Dla tych, którzy grupy nie znają parę słów wstępu. Jest to zespół jugosłowiański mówiąc po staremu, a po nowemu to mieszanka narodowościowa serbsko, bośniacko, chorwacka. Sama nazwa to biały guzik. Działali w latach 1974-1989, jednak co jakiś czas dają sporadyczne koncerty. Tak naprawdę spokojnie można ich nazwać najpopularniejszym zespołem z bałkan, który zdobył sławę nawet poza granicami swojego regionu. Jego założycielem był dobrze znany polakom Goran Bregović. Paradoksalnie jeśli komuś się wydaje, że nie zna guzików, ale kojarzy takie utwory jak choćby Kayah "Prawy do lewego", czy Krzysztofa Krawczyka "Mój przyjacielu", to moi drodzy właśnie jest Bijelo. Obie wspomniane płyty były tworzone przy współpracy z Goranem, który w rzeczywistości nie napisał, żadnych nowych piosenek dla naszych artystów. Jedynie udostępnił swoje kompozycję z twórczości Bijelo. To tak dla tych, którzy nie znają klasyki muzyki rockowej. I to klasyki całkiem nie odległej, bo do Serbii mamy dość blisko. W ogóle korci mnie mały cykl postów, o zapożyczeniach z muzyki bałkańskiej w polskiej twórczości. Na pewno niebawem coś takiego powstanie. Strasznie mnie ten temat kręci, a od około 2 lat jestem oddaną fanka muzyki bałkańskiej. Ciężko więc żebym nie podniecała się akurat tą płytą, i tym zespołem. Serdecznie polecam zapoznać się z ich twórczością. Najbardziej w rocku bałkańskim uwielbiam rytm i niczym nieskrępowaną, wyzwoloną energię. Tu wszystko tętni, skaczę i krzyczy. Czuć lekko cygański temperament. Ale nie od tej tandetnej strony, bardziej od tej dzikiej natury.








Film tygodnia





 "Jeździec znikąd" to film tygodnia poprzedniego. Trafiłam na niego przez przypadek na Polsacie. Pamiętam, że na 100% widziałam jego zwiastun w kinie, ale nie przyciągnął mnie szczególnie. Dlatego pewnie nie wybrałam się na seans, kiedy gościł na dużym ekranie, nie zechciałam też nabyć DVD. A tu napatoczył się przez przypadek. I tu sprawdza się zasada, nie oceniaj książki po okładce. Trailer nie był ciekawy, sam film rozbraja. Wystarczy wymienić najważniejsze - w Indianina Tonto wcielił się Johnny Depp i to powinno wystarczyć by chcieć obejrzeć komedię. Z podstawowych informacji jest to produkcja z 2013r. Wyreżyserował go Gore Verbinski. Oprócz Deppa na ekranie oglądać możemy Armie Hammera czy Helena Bonham Carter. Więc jest na pewno dobrze pod względem aktorskim. A sama fabuła? Wspomniany Indianin Tonto odnajduje ciała 3 szeryfów. Stwierdza, że ich pochowa, jednak jeden umortek ożywa. Tonto przyczepia go liną do konia i szura jego nieprzytomnym ciałem do miejsca swojego obozowiska. Jakimś cudem umieszcza go też na wysokiej wieży. Tam niedawno pochowany John Reid odzyskuje przytomność. Udaje mu się zejść i spotyka Indianina. Opowiada swojemu wybawcy o tym co go spotkało, jak został zaatakowany przez gang Butcha Cavendisha. Okazuje się, że Tonto wie o kim mówi John. Indianin jako jedyny ocalały członek swojego plemienia obiecał Cavendishowi zemstę. Cavendish zrównał wioskę z ziemią, dla srebra o którego złożach wiedzieli Indianie. I tak panowie wyruszają razem, a sam John zakłada maskę i staje się tytułowym jeźdźcem znikąd. Taki typowy film westernowo przygodowy. No nie do końca. Mamy do czynienia z Johnny Deppem, które jako Indianin jest totalnie postrzelony. Trochę zalatuję tu Jackiem Sparrowem. Jednak nie jest to wada. Naprawdę oglądanie jego popisów to czyta przyjemność. Jest psychiczny i irracjonalny. Wmawia swojemu towarzyszowi mnóstwo bzdur tłumacząc, że to stare indiańskie przesądy i zwyczaje. Towarzyszy im również biały koń o niezwykłych zdolnościach. Ratuję panów wspinając się na dach płonącej szopy, czy wypija piwa prosto z butelek pod barem. Jak określa nasz Indianin "równowaga w przyrodzie niewątpliwie zachwiana". 





Książka tygodnia

Na książkę już dawno minionego tygodnia wybrałam "Tracę ciepło" Łukasza Orbitowskiego. Jestem ostatnio na bieżąco z polskim kryminałem. I to kolejna pozycja spod znaku intrygi i tajemnic. Ta książka to ciekawe połączenie grozy i mistycyzmu. Poznajemy Kubę i Konrada znających się od podstawówki. Ginie szkolny woźny, a oni usiłują rozwikłać tajemnicę tej tragedii. Przeszkadzają im narastające, dziwne zdarzenia. Świat żywych miesza się ze światem umarłych. Mamy również obraz dziwnej sekty, który urasta w siłę, jednak i tak czeka ją klęska. Co już najdziwniejsze okazuje się, że naszym światem rządzą mieszkańcy krainy jezior. Nie jest to literatura dla każdego. Spodziewam się, że wielu może znudzić. Nie każdy lubi opowieści mieszania się całkiem realnej rzeczywistości ze światem nadprzyrodzonym. Ja już na tym blogu pisałam o jednej książce Orbitowskiego. Ta pozycja zawitała na mojej półce głownie ze względu na nazwisko autora. Jednak tak jak przy "Pies i klecha(...)", tak samo i tu nie rozczarowałam się. Czego się spodziewać? Wolnej, tajemniczej, nieco onirycznej, mgławej narracji. Retrospektyw w przeszłość i grozy budowanej na tajemnicy. No i jak zwykle końcówka PRLu. To u Orbitowskiego stały punkt powieści. Choć nie tylko na samym kryminale skupia się autor. Jest trochę studium postaci, relacji międzyludzkich, dość ciekawy opis Krakowa. A ściślej krakowskiego Kazimierza. Dziś dość snobistycznego miejsca, w powieści ukazany z zupełnie innej perspektywy, sprzed 20 lat. 

Ulubieniec tygodnia
 Powyżej piosenka Budki Suflera "Dzieci to my sami", z fragmentem zapowiedzi kolejnej części dokumentu.

Bezwzględnym ulubieńcem minionego tygodnia jest pozyskanie serialu dokumentalnego "Przedszkolandia". Czy ktoś z was to jeszcze pamięta? Reżyserowała go Barbara Pawłowska, był rok 2002. Ekipa filmowa TVP odwiedziła jedno z warszawskich przedszkoli. A ściślej było to przedszkole nr. 334 im. Jasia i Małgosi na Bielanach. Ekipa telewizyjna towarzyszyła starszakom z zerówki i maluchom przez cały rok. Pamiętam, że kiedy program był emitowany ja miałam jakieś 11, może 12 lat. Był to ogromny hit powiadomościowej ramówki TVP 1. Dokument naprawdę fajnie zrealizowany. Mimo, że ja nie przepadam ani za dziećmi, ani za ckliwymi historyjkami, dokument naprawdę wciąga. Każdy oglądając przypomina sobie swoje przedszkolne przygody. Dodatkowo serial ukazuje dzieci jak ludzi, a nie dzieci. Może to dziwne stwierdzenie, ale dzieciaki z dokumentu nie są polukrowane słodkopierdzącą otoczką słodkich maluchów. Zadawane pytania i ich codzienne przygody ukazują ich jako małych ludzi ze swoimi bolączkami, radościami i odczuciami. I choć to może okrutne, mam wrażenie, że ten dokument pokazał już ostatnie pokolenie dzieci nie zmanierowanych konsumpcjonizmem. Pamiętałam od dłuższego czasu o tym serialu, nigdzie nie można było go dostać online. Aż dzięki jednej miłej duszyczce, poprzez Fimweb uzyskałam parę odcinków serialu, w naprawdę dobrej jakości. No i to jest bezwzględny ulubieniec minionego tygodnia. Cudownie było przypomnieć sobie tamte lata. No i wielkie podziękowania dla Pana o niku PH0707 ;)

A tu fragment z YTB w niezbyt dobrej jakości. Przyznam uczciwie, nie chce udostępniać całego odcinka bo TVP ma jazdy na udostępnianie treści ich materiałów bez zgody. A nie mam obecnie czasu na pocięcie fragmentu. Skorzystam więc z tego złej jakości fragmentu.

2 komentarze:

  1. warte uwagi :)
    mogłabym prosić o kliknięcie w ostatnim poście? :)
    http://czillen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja miałam podobnie, jakoś zwiastun mnie nie powalił i jeszcze nie oglądałam filmu - ale skoro piszesz że to mylące to chyba się skuszę ;>

    http://cytrynkacowartoobejrzec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń