Najcześciej czytane

czwartek, 22 stycznia 2015

Fotograf

Dziś będzie mała recenzja filmu. W ostatni weekend postanowiłam jechać do kina. Dość spontanicznie wybrałam pozycje „Fotograf” w reżyserii Waldemara Krzystka. Wcześniej nie czytałam o filmie żadnych publikacji, więc miałam świeży i otwarty umysł. Do wyboru akurat tego filmu skłoniła mnie obsada. Głównie ta polska: Buzek, Bohosiewicz, Woronowicz, Kot. To co, że wymienione postacie pojawiają się dopiero na sam koniec filmu. Taki miały psikus. Oprócz polskiej obsady zachęciła mnie fabuła. Nie bawiąc się w spojlery, krótko streszczę to co możecie przeczytać niemal w każdej zapowiedzi filmu. 


Źródło: http://www.filmweb.pl/film/Fotograf-2014-


Rzecz dzieje się w Rosji. Poznajemy kobietę, milicjantkę, Nataszę Sinkinę, w tej roli Tatyana Arntgolts. Nasza bohaterka ma duże problemy. Pod wpływem emocji trzasnęła swojego zwierzchnika w twarz, tym samym łamiąc mu nos. Czeka ją komisja dyscyplinarna, która ma orzec czy Natasza nadaje się do pracy w milicji. Dziewczyna musi dostać pozytywną opinie psychiatry. Prosi o pomoc znajomego lekarza, nauczyciela akademickiego Dmitriewa. Wraca na komisariat i radośnie wymachuje papierkiem przed oczami, niewzruszonego komisarza. On wydaje się być rozbawiony mimo tak fatalnych wieści, jak pozytywna opinia Nataszy. Dlaczego? Po milicjantkę, na komendę przyszli funkcjonariusze Federalnej Służby Śledczej. Natasza zostaje przez nich zabrana do wyjaśnienia pewnej sprawy. Okazuje się, że docent Dmitriew nie żyje. Ponadto zgodnie z badaniami patologa nie żył w momencie kiedy wypisywał dziewczynie zaświadczenie lekarskie. Natasza przez moment staje się główną podejrzaną. Zeznaje, że właściwie nie widziała doktora. Słyszała jedynie jego głos dobiegający z łazienki, a samo zaświadczenie leżało na biurku. Tym samym dowiadujemy się, że od wielu lat moskiewska milicja usiłuje złapać seryjnego morderce – Fotografa. Jego pseudonim wziął się stąd, że przy ofiarach pozostawia charakterystyczne dla policyjnych fotografów numerki, jakimi oznakowuje się miejsca zbrodni. Nasuwają się pytania: czemu tak brutalny i nieuchwytny zabójca wypuścił Natasze z mieszkania docenta? Kim jest Fotograf? Czy ma coś wspólnego z chłopcem pokazywanym na filmie studentom dr Dmitriewa? Dalej nic już nie napisze bo popsuje oglądanie filmu tym, którzy nie widzieli. 



Dobry thriller na polskim rynku filmowym to jakiś skarb. Dobrze robimy dramaty, obyczajówki, komedie, czasem nawet palniemy jakąś znośną komedie romantyczną. Jednak polskie horrory i thrillery wołają o pomstę do nieba. Ja mam z nimi podstawowy problem. Bardzo ciężko jest mi wczuć się w całą, przedstawianą sytuację. Nie wierze tym filmom. Nie potrafię wyłączyć świadomości, że jest to film. A jaki był ten thriller? Na pewno lepszy od wielu innych jakie do tej pory obejrzałam, naturalnie nadal mowa o produkcjach made in Poland. Ciekawy pomysł, wartka akcja, dobra gra aktorska (choć tu wybiórczo), ciekawy zamysł fabuły, umiejętne rozmieszczenie retrospektyw. Ale coś mi nie stykało. Właśnie to co napisałam wcześniej. Film zdecydowanie przegadany psychologicznymi wynurzeniami. Takimi lekko domorosłymi. Rozśmiesza droga dedukcji sprytnej Nataszy. Ni z tego, ni z owego stwierdziła, że ma taką samą psychikę jak morderca, praktycznie bez żadnego punktu odniesienia wyskoczyła z celowością dokonywanych zbrodni i sensem oznaczenia numerycznego. Z takimi eurekami mamy do czynienia jeszcze parokrotnie. Choćby w archiwum moskiewskim, czy szpitalu w Legnicy. Nadal oglądamy, nadal tajemnica Koli nas wodzi za nos, ale takie elementy powodują lekki uśmiech. No dobra, dobra, panowie nie bawcie się w psychiatrów, bo wam nie wychodzi. To wszystko brzmi jak jakieś błędne koło powiązań. Człowiek tego słucha i ma lekko dość, chce iść dalej i poznać dalsze losy Koli, co miało wpływ na taką, a nie inną sytuacje bohatera. Na pewno rosyjska strona aktorska wykazała się większym kunsztem. Umiarkowana surowość zachowań, dopasowana do fabuły oschłość. Po polskiej stronie trochę gorzej. Gdy słyszę recytacje historii Legnicy, opowieści o zamierzchłych czasach w ustach kogoś naprawdę zdolnego – Adama Woronowicza czuja niesmak. Agata Buzek zagrała jedynie epizod, ale średnio wypadła jako nic nie rozumiejąca ofiara, siostra mordercy. Zwabiona do Polski i związana. Od tak statycznie przyjmuje wszystko co się jej powie. Niezawodny był Tomasz Kot, który jak zwykle bezbłędnie wcielił się w rolę wojskowego rozumiejącego przymus zamiatania pod dywan radzieckich grzeszków. Sonia Bohosiewicz też dała radę jako znerwicowana matka. Dodatkowo na tle postępowań zbrodniarza kreśli się również szereg odniesień symbolicznych. Widzimy historie losów radzieckich żołnierzy na terenie polskiej Legnicy. Jak odmienne światy były polskie i radzieckie. Jak rodziło się zło w zakłamaniu tak powszechnym dla tamtych czasów. Czy to wszystko tak mocno uwydatnione było potrzebne tej historii? Nie wiem. Ale losy historycznych zależność dość zgrabnie wpleciono w fabułę. No i zakończenie... Nie napisze jakie było, ale się wkurzycie zapewne :D
Czy film polecam? Tak, to jest dobra produkcja. Wyliczanie wcześniej wszystkiego, co mi się nie podoba to nie żaden hejt. To jedynie zgrzyty, które nie dominują, ale lekko podszczypują widzą w nieprzyjemny sposób. 117 minut seansu to na pewno nie strata czasu i dobra rozrywka, rekomenduje :). Swoją drogą warto podkreślić, że produkcja ta otrzymała Złotego Lwa w kategorii najlepsza rola drugoplanowa dla Eleny Babenko, a także Nagrodę Jury Młodzieżowego festiwalu w Gdyni. Więc to mówi samo za siebie. Film zły nie jest. Utrzyma w napięciu do samego końca. Choć super zadowoleni na pewno kina nie opuścicie. Mimo wszystko naprawdę, szczerze polecam. 

 Źródło: http://culture.pl

3 komentarze:

  1. zaciekawiłaś mnie tym filmem powiem szczerze

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o polskie thrillery to chętnie zobaczyłabym "Ziarno prawdy". Film ten jest na podstawie fantastycznej książki Zygmunta Miłoszewskiego. Może wraz z "Fotografem" odwrócą złą passę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też się czaje na Ziarno prawdy. Ciekawa fabuła, dobra obsada. I jeszcze na dodatek kręcone w moim ukochanym Sandomierzu. Może coś z tego będzie.

      Usuń