Najcześciej czytane

sobota, 24 stycznia 2015

Niedzielny Przegląd Tygodnia - vol. 3



Bez zbędnego wprowadzenia, zapraszam na NPT vol.3



Muzyka tygodnia



 Źródło: https://cicionline.files.wordpress.com/2009/02/rosenstolz.jpg 


Dziś będzie ciężko. Szczególnie dla tych, którzy nie przepadają za językiem niemieckim. Długo zastanawiałam się co wybrać na muzykę tego zestawienia. Nic w tym tygodniu nie skradło mojego serca szczególnie. Aż do ostatniego dnia. Cała leniwa sobota upłynęła mi pod znakiem romansu z Rosenstolz. Co to jest? Duet, który tworzą wokalistka AnNy R., a właściwie Andrea Natalie Neuenhofen, oraz Peter Plate, tekściarz i producent. Zespół powstał w 1991 roku, w Berlinie. Muzyka jaką grają nie jest jednoznaczna. Możemy dopatrzyć się w ich twórczości rocka, popu, chanson. Niestety w 2012 r. Anny i Peter postanowili skupić się na swoich karierach solowych. Jednak w wywiadach po rozwiązaniu zespołu podkreślali, że nie wykluczają reaktywacji kiedy przyjdzie na to stosowny moment. Zespół przez lata działalności nie próżnował. Wydali 12 albumów studyjnych. 5 z nich było najlepiej sprzedającymi się płytami w Niemczech. Wcześniej stwierdziłam, że ostatnia sobota to romans z Rosenstolz, to określenie jest dość trafne gdy mowa o repertuarze zespołu. Tematyka jaką podejmują jest ściśle zaszufladkowana: seks, miłość i emocje! Nie są to jednak ckliwe, lekkie pioseneczki. Zespół charakteryzuję się bardzo dramatycznym stylem, słodko gorzkim. Naprawdę łatwo przyswajalnym. Nie mulą na słodko pierdząco, tego nie trzeba się bać. Niestety dla Polaków mogą być trudni do strawienia. Bo zespół śpiewa wyłącznie po niemiecku. Dla mnie to nie problem. Nie powiem, że świetnie mówię po niemiecku bo tak nie jest, ale 6 lat nauki nie poszło w las. Porozumiewam się komunikatywnie i słowo mówione w piosenkach rozumiem (w miarę). Nie przeszkadza mi też twardość niemieckiego i już jestem osłuchana w ich pop kulturze od lat. Choć zdaje sobie sprawę, że jestem w mniejszości. Dla wielu wystarczy parę pierwszych słów tekstu żeby powiedzieć „noo nie” ;) . Mimo to zaryzykuje i to właśnie Rosenstolz zostanie ulubieńcem tygodnia. Jak tak sobie myślę, dla przeciętnego polaka nie powinny to być, aż tak strasznie obce nuty. Coś chyba koło 2001 r. Ich Troję coverowało największy hit Rosenstolz - Die Zigarette Danach. Oczywiście piosenka miała polski tekst, który nie był wierną kopią niemieckiego oryginału, sens został ten sam. No to poniżej zostawiam was z 3 wybranymi utworami grupy. 









Film tygodnia


Źródło: www.filmweb.pl 



Film tygodnia też nie należy do najprzyjemniejszych, albo inaczej najłatwiejszych w odbiorze. Przyznam szczerze, że widziałam go po raz pierwszy dopiero w tym tygodniu, a  nie jest to młoda pozycja, rok produkcji 1998. Mowa o „Idolu”, choć nie jest to zbyt trafne tłumaczenie, w oryginale „Velvet Goldmine”, scenariusz i reżyseria Todd Haynes. To historia fikcyjnego artysty sceny glamrockowej Briana Sladea, w tej roli Jonathan Rhys Meyers. Slade ginie w trakcie swojego koncertu, zastrzelony przez nieznanego sprawcę. Następuję chaos. Zrozpaczeni, fanatyczni słuchacze opłakują gwiazdę. Jednak bardzo szybko wychodzi na jaw, że zamach na muzyka był sfingowany. Miał pomóc Braianowi zniknąć ze sceny. Po tym wydarzeniu, słuch o kultowym artyście znika. Mijają lata, a my poznajemy dziennikarza Arthura Stuarta, granego przez Christiana Balea. Dostaje od swojego naczelnego zlecenie napisania tekstu o kultowym muzyku. Ma zbadać co tak naprawdę się wtedy stało. Tekst ma być typową zapchajdziurą z okazji rocznicy zamachu. Jednak nie jest to byle jaki temat dla samego Arthura. Reszta filmu to przede wszystkim jego wspomnienia. Kiedy był nastolatkiem, z małego robotniczego miasta w UK. Tradycyjni rodzice i obskurny świat. Na drodze Arthura wtedy stanęła postać Briana Sladea. Zupełnie inna od tego co do tej pory znał. W chłopaku zaczęła się budzić seksualność. Jednak nie taka o jakiej marzyliby jego rodzice i koledzy. W pogoni za poszukiwaniem własnego miejsca ucieka z domu i wpada w środowisko homoseksualnych muzyków w stylu glam. Cały czas stąpa śladami swojego idola, aż do pamiętnego dnia zamachu, którego jest świadkiem. Jednym z fajniejszych smaczków tej produkcji jest doszukiwanie się w głównych postaciach artystów, znanych muzyków z lat 70. Patrząc na Briana Sladea nie możemy się oprzeć wrażeniu, że to skóra zdjęta z Davida Bowiego. To najbardziej jednoznaczne porównanie, jednak ma w sobie parę innych cech nawiązujących do kultowych postaci tamtego okresu. Nie napisze o kogo chodzi, kto nie widział będzie mieć zabawę. Podobne uosobienia tkwią w przyjacielu i kochanku Braiana - Curt Wild (fenomenalnie zagrany przez Ewana McGregora). 



Źródło: http://www.film4.com
  

Czemu warto ten film zobaczyć? Genialnie ukazuje mechanizm wpływu muzyki i subkultury na rozwój młodzieży. Jest cudownym odbiciem tamtych lat i kultury glamu. Te ubrania, manieryzm, biseksualizm wręcz modny. Proces magla tworzenia gwiazdy, w jaki jest uwikłany Braian i jak powoli stacza się w świetle reflektorów. Film zdobył szereg nagród: BAFTA za najlepsze kostiumy dla Sandy Powell, Nagroda Jury w Cannes za najlepszy film, Złota Palma za największy wkład artystyczny dla Toddiego Haynesa, Independent Spirit za najlepsze zdjęcia dla Maryse Alberti. Z ciekawostek dodatkowych przez film przewija się zespół Placebo. A na potrzeby filmu specjalnie stworzono zespół The Venus In Furs. Stworzona została również formacja zrzeszająca amerykańskich artystów Curt Wild's Wylde Ratttz. Nawiązuje ona do The Stoogs. Naprawdę mocno polecam. Film straszliwie długi, ale warty poświęcenia.






Książka tygodnia



Źródło:http://comicsymascomics.com 



Przyznam się bez bicia, że w tym tygodniu nie tknęłam żadnej książki. Za to odkurzyłam mangi. I dziś nie będzie o wydawnictwie książkowym, a komiksowym. Coś mnie ruszyło by z odmętów starych kartonów wyciągnąć wszystkie tomy jakie posiadam „Ranma ½”. Jest to manga typowo komediowa i to naprawdę w mocnym stylu. Nie ma mocnych żeby się nie turlać w trakcie czytania ze śmiechu. Oprócz mangi istnieje również anime i to strasznie stare bo z 1989 roku, sama manga chyba powstała w 1987. Niestety nigdy nie emitowano serialu w polskiej telewizji, dlatego próżno szukać anime z polskim tłumaczeniem. O ile sobie przypominam, odcinki są dostępne tylko po angielsku. Jednak sama manga była już wydana w Polsce przez wydawnictwo Egmont. Autorem mangi jest Rumiko Takahashi. Łączna liczba wszystkich tomów to 38, wszystkie były wydane w Polsce, można je spokojnie nabyć. Z tego co pamiętam ich cena też była dość przystępna 19.99. Jednak kiedy ja je kupowałam, to było o zgrozo dobre 6 lat temu jak nie gorzej. Teraz niestety komiksy poszły cenowo w górę, więc nie wiem jak wygląda aktualna cena. Odsyłam na stronę Egmontu. A wracając do samej Ranmy, o czym jest? Ranma to imię głównego bohatera/ bohaterki. No właśnie, to nie jest jednoznaczne. Ranma urodził się jako chłopak, jednak przez swojego upartego ojca zamienia się w dziewczynę, za każdym razem kiedy ktoś obleje go wodą. To wszystko przez klątwę chińskich źródeł, nad którymi Ranma trenował razem z ojcem. Pan Genma Saotome, czyli szanowny tatuś też nie trafił lepiej. Wpadł do trochę innego źródełka niż syn. Jego spotkała klątwa zmiany w misia pandę, przy każdorazowym spotkaniu z wodą. I co dajecie jeszcze radę? Czy poziom abstrakcji jest zbyt duży? Z japońskimi mangami jest tak, albo się kocha ten styl, albo się go nienawidzi. Więc zrozumiem jak co niektórzy właśnie zrezygnują z dalszego czytania. A co dalej? Ojciec Ranmy w młodości zawarł umowę ze swym przyjacielem, Sounem Tendo. Po prostu zaaranżował synowi małżeństwo z jedną z córek przyjaciela. By dotrzymać obietnicy Genma i Ranma wyruszają to Japonii aby poznać narzeczoną. Na miejscu jest nie lepiej, bo dziewczyna okazuje się być narwaną feministką. Akane, bo takie nosi imię narzeczona, trenuje sztuki walki tak samo jak Ranma. Co rano przed szkołą stacza walkę ze wszystkimi chłopakami ze szkoły, bijąc ich na kwaśne jabłko. W ogóle nienawidzi płci męskiej. Oczywiście Ranma ukrywa swoją skłonność do przemiany w kobietę. Jednak zaraz pojawiają się kolejne postacie, z którymi nasz główny bohater musi się użerać. Oni również doświadczyli przekleństwa źródeł. I tak poznajemy postacie zamieniające się w prosiaka (zazwyczaj niemiły, a po zamianie przeuroczy Ryoga/ P-Chan), kaczkę i kota. Jednym z bardziej komicznych bohaterów jest Happosai, twórca szkoły "Walki czym popadnie", której adeptami są Genma i Soun. Dziadek ma jedno zboczenie, kocha kobiece majteczki, które kradnie na potęgę. I co zachęciłam was? Ja uwielbiam i mangę i animę. 







Ulubieniec tygodnia








Dzisiejszy ulubieniec będzie krótki, ale treściwy. I niestety nie ma nic wspólnego z kulturą, no chyba, że kulturą leżakowania. Ostatnio moja rodzicielka zamawiała kocę. Niestety nie polecę wam strony bo nie wiem z jakiej dokonywała zamówienia. Koce miały być 4, w kolorowe wzorki i polarowe. Takie standardowe. I faktycznie przyszły tylko, że jednego nie było, a w zamian za niego w paczce znalazł się jeden snuggy. Dla niezorientowanych snuggy, to zwyczajny koc polarowy tyle, że z rękawami. Rodzicielka uznała, że paczki nie będzie zwracać, a ja z płomieniami w oczach zabrałam do siebie koc. Jak dopadłam to tak nie oddałam. Powiem wam, że to taki głupi patent, a tak przydatny. Bezcenne w zimowe wieczory, kiedy możesz być przykrytym po szyje, a jednocześnie klikać w klawiaturę, czytać, czy coś szamać. Ocieplacz na chwytki jest, można nimi ruszać, a jednak człowiek po szyje przykryty :D  I taki to mój ulubieniec tygodnia, bo spod niego nie wychodzę całymi dniami :P Polecam jeśli kiedykolwiek o nim myśleliście. Ceny jednak nie podam, bo nie wiem ile on kosztuje, sprezentowano nam go nadprogramowo. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz