Najcześciej czytane

niedziela, 13 grudnia 2015

Niedzielny Przegląd Tygodnia - vol. 19

Cześć i czołem, kluski z rosołem! Aż się dziwie, że jednak ten dzisiejszy post powstaje. Hangar miał blisko 4 miesięczną przerwę. Czemu? Powód dość banalny. Przez dobre 3 mc byłam odcięta od świata. Mój komputer dokonał żywota na całej linii. Zaczęło się od problemów z Windowsem, potem umarła karta graficzna. A na samym końcu, kiedy karta była już zakupiona, okazało się, że nie żyje dysk. I tak mijały dni, tygodnie i miesiące. W sumie już spokojnie mogłam do was napisać w połowie listopada, jednak zmieniłam pracę, zaczęłam wreszcie pisać magisterkę i jakoś ten czas się rozwlekł. Miałam nawet chęć porzucenia Hangaru. Zastanawiałam się czy to nie taka głupotka, kompletnie niepotrzebna. Myślałam, że może już jestem za stara na blogowanie? Ale kiedy tylko załapałam nową muzyczną fazę, kiedy obejrzałam jakiś fajny film, kiedy pojechałam na jakieś ciekawe wydarzenie kulturalne, za każdym razem myślałam, kurczę, fajnie by było się tym podzielić. Wyrazić swoje zdanie, opinię. I nawet jeśli widzę, że te teksty czyta może z 300 osób tygodniowo, to i tak warto ;) Blogowanie bezwzględnie uzależnia. Także wracam do was. Z rozpędem i z NPT nr.19. 

Muzyka tygodnia 





Ostatnio nieustannie słucham naprawdę zaskakującego zespołu jak na mój gust muzyczny. Oglądając jakiś wspominkowy YTBowy filmik, natknęłam się na cover Danzela "You spin me round (like a record)". Pamiętam ten kawałek sprzed lat, choć wcale za nim nie przepadałam. Coś mnie tknęło, żeby poszukać oryginału. I tak wpadłam na Dead or Alive. Okazało się, że parę innych piosenek zespołu jest mi znanych, ale nigdy się nimi nie interesowałam głębiej. Trochę nie mój klimat, trochę nie moje czasy. Zaczęłam sobie skakać po ich dyskografii, no i ku zaskoczeniu samej siebie przepadłam w rytmach disco i synth popie rodem z lat 80. Nie wiem czy te klimaty komuś z was przypadną do gustu. To disco w mocno gender klimacie, estetyka rodem z azjatyckich list przebojów. Swoją drogą zespół bił rekordy popularności w Japonii w latach 80 i 90. To dość specyficzna muzyka, ale jednego nie można jej odmówić, wpada w ucho i nie chce wyjść z głowy. A coś więcej o zespole? Powstali w 1980 roku, w UK, są dokładniej z Liverpoolu. Największą światową sławę przyniósł im singiel z 1984 roku, właśnie "You spin me round (like a record)". W 2011 roku grupa oficjalnie została rozwiązana. Największą wizytówką zespołu jest charyzmatyczny, dziwaczny i pyskaty Pete Burns. Szczerze polecam wszystkie brytyjskie programy rozrywkowe z nim w roli głównej. Oglądając Peta nie raz popłakałam się ze śmiechu. Facet ma charyzmę i cięty język, choć niestety mocno się skrzywdził operacjami plastycznymi. Chyba nie trzeba nic więcej dodawać. Zostawiam was z ich kawałkami. 





Film tygodnia





Muzycznie było lekko i przyjemnie. A na film tygodnia wybrałam coś naprawdę ciężkiego. "Chrzest" w reżyserii Marcina Wrony. Film powstał w 2010 roku, był drugą pełnometrażową fabułą, nieżyjącego już niestety Marcina Wrony. Fabuła filmu czerpię z prawdziwych wydarzeń. Poznajemy Michała, który po swojej przestępczej przeszłości w małym mieście ucieka do stolicy. Usiłuje zacząć życie od nowa. Wiążę się z kobietą, rodzi mu się dziecko, dostaje normalną pracę. Z pozoru wygląda niczym typowy dorobkiewicz warszawski. Ale to tylko pozory. Przeszłość ciąży na nim boleśnie. Mafia nie pozwala od tak występować ze swoich szeregów. Michał zaprasza do siebie swojego dawnego przyjaciela Janka. Ma wobec niego konkretne plany. Traktuje go jak brata i chce, aby to właśnie Janek strzegł jego rodziny.  Jednak chłopak patrzy na to wszystko zupełnie inaczej. Imponuje mu przeszłość Michała, nie chce słuchać rad doświadczonego przyjaciela. Całą fabułę można by porównać do walki dobra ze złem, podszeptów małego aniołka i diabła. Ale to mocna trywializacja. Film jest niezwykle przejmujący dzięki niesamowitemu obrazowaniu i muzyce. To klimat grozy, niepewności, nieustającego napięcia, nieuświadomionego lęku. Widz scena po scenie czuje, że coś jest nie tak, ale nie może odgadnąć co. Nie brak tu brutalności i okrucieństwa. Naprawdę mocny film, pokazujący niezwykły talent Marcina Wrony. I choć to może nadużycie to napisze szczerze, że oglądając jego filmy widać w nich wewnętrzny niepokój autora. Trzeba rozumieć dogłębnie taki lęk, by umieć tak go zobrazować w filmie. Naprawdę polecam choć nie będzie to przyjemne doświadczenie. Trzeba po tym filmie dojść do siebie.




Książka tygodnia





Na książkę tygodnia wybrałam moją ulubioną Katarzynę Bonde. Tym razem przeczytałam "Tylko martwi nie kłamią". Już kiedyś na łamach Hangaru opisywałam "Sprawę Niny Frank". "Tylko martwi nie kłamią" to kontynuacja losów profilera Huberta Meyera. Tym razem nie rozwiązuje zagadki śmierci w świecie celebrytów. Tu ofiarą jest król branży śmieciowej. Wszystkie poszlaki mówią śląskiej policji, że chodzi o zwykłe porachunki i nieczysty biznes. Jednak nasz bohater jak zwykle widzi więcej niż inni. Grzebie w przeszłości i docieka czy przypadkiem nie chodzi tu o sprawy sprzed lat. Co prawda uczciwie powiem, że "Sprawa Niny Frank" była lepsza, jednak nie można ujmować jakości "Tylko martwi nie kłamią". To niezwykle skomplikowany kryminał, zawikłany, zmieniający co rusz kierunki i tropy. Nie da się od niego oderwać, jest jak wciągająca zagadka, którą po prostu trzeba rozwikłać. To ogromny plus Katarzyny Bondy, która z perfekcją studiuje dokumentacje policyjne by jej powieści były jak najbardziej realistyczne.

 Ulubieniec tygodnia

Źródło: http://www.fotofaza.pl/zdjecie,1957,obrazki,nowoczesny_mikolaj.html


No to ulubieniec tygodnia będzie słodko pierdzący. Mikołajki, co prawda były one w zeszłą niedziele ale to taki szczegół. U mnie rozwlekły się na cały tydzień, który miałam usłany prezentami. Jedna z nielicznych zalet grudnia to te prezenty. No bo kto ich nie lubi dostawać? A i wybieranie przysparza sporo przyjemności. Pod warunkiem, że znacie osoby obdarowywane. Ja musiałam w tym roku kupić coś dla nowej koleżanki z pracy. I powiem wam, że to niezłe wyzwanie kupić coś fajnego, kiedy nie ma się o kimś bladego pojęcia. Ale jakimś cudem wybrnęłam. A sama zostałam obdarowana płytami, świątecznymi papciami, kilkoma butelkami win, kosmetykami, słodyczami. A chyba największą przyjemność sprawił mi Angry Birds z serii specjalnej ze Star Wars. Tak jestem mentalnie dzieckiem. Takie małe, a cieszy ;)

No to jak na dziś tyle. Mam nadzieje, że ten powrót do blogowania będzie owocny i znowu nie przepadnę na parę miesięcy. 


1 komentarz: