Najcześciej czytane

niedziela, 26 czerwca 2016

To jest polskie? No niemożliwe! cz. 2

Kończy się czerwiec, a wraz z nim wiele moich dodatkowych prac. Skutkuje to sporą ilością wolnego czasu. Przez 3 następne miesiące chciałabym nadrobić zaległości tekstowe. Wskrzesić trochę bloga do żywych. No i wreszcie może nadać mu trochę cykliczności. Bo jednak zdaje sobie sprawę, że teksty ukazujące się raz na miesiąc to nic fajnego i godnego uwagi. Także trzymajcie kciuki za moją samodyscyplinę w pisaniu. To tyle jeśli chodzi o parę słów wstępu. 

A o czym będzie dzisiaj? Dokładnie 23 grudnia 2014 roku ukazał się na Hangarze tekst "To jest polskie? No niemożliwe!". Opisałam w nim cztery polskie zespoły, godne podziwu, grające na europejskim poziomie, oddarte ze sztampy i radiowej nudy. Wówczas zdecydowałam się opisać BOKKE, Fismolla, Miloope i Lunatic Soul. Pod koniec tekstu zapowiedziałam jego kontynuacje. No i trochę mi to czasu zajęło, nie powiem. Ale dziś mam wenę do dokończenia tego tekstu. Chyba też po prostu, w międzyczasie dorobiłaś się kolekcji kolejnych polskich artystów godnych polecenia, grających na światowym poziomie. No to zaczynamy!

Sorry Boys


 foto: Bartłomiej Głowacki

To oczywiście polski zespół, założony w 2006 roku w Warszawie. Grają lekki melodyjny rock. Na wokalu stoi fenomenalna Izabela Komoszyńska. Reszta składu to: Tomasz Dąbrowski - gitara, Piotr Blak - gitara, instrumenty klawiszowe, Bartosz Mielczarek - gitara basowa, Maciej Gołyźniak - perkusja. Zespół ma na swoim koncie dwie płyty. Debiutancka "Hard Working Classes" z 2010 r. i "Vulcano" z 2013 r. Ich kariera rozpoczęła się tak naprawdę, na długo przed wydaniem debiutanckiej płyty. Co ciekawe głównie zauważono ich za granicą. W 2008 r. zespół został wyłowiony do reprezentowania polski, przez brytyjskiego organizatora The Global Battle of the Bands. Nie wyszli z przeglądu z pustymi rękami. Otrzymali statuetkę "Best New Band Poland". Rok później na PAM London Awards zdobyli nagrodę największej nadziei 2009 r. Dostrzegł ich również dziennikarz muzyczny Piotr Kaczkowski, a ich utwór "Winter" umieścił na składance Minimaxu. Muzycy grali trasy jako goście zapraszani przez Hey czy Monikę Brodkę. W środowisku modowym za to, zostali zauważeni po pokazie mody Macieja Zienia w Soho Factory w 2011 r. Zespół zrobił swoim koncertem naprawdę niezłe tło muzyczne dla pokazu. A jaka jest ich muzyka? Lekka, trochę melancholijna. Wręcz bym napisała, że kobieca. Spodobało mi się jak Marek Fall dziennikarz muzyczny onetu napisał, że to muzyka idealna pod mentolowe papierosy. Coś w tym jest. Jednak to też nie jest pościelówa. Mentole są lżejsze i ugładzone, ale potrafią zapiec. Tak też jest z Sorry Boys, to nadal rock. Potrafią zabrzmieć mocną gitarą, mimo pozornej lekkości nie są słodkopierdzący, mają ostre pazury. Trzeba też rozdzielić ich twórczość na albumy. Debiutancka płyta była bardzo gitarowa i surowa. Drugi album to już moc elektroniki i syntezatorów. To mądre kompozycje i teksty pisane przez wokalistkę. Widać, że muzycy szukają i nie boją się eksperymentów. Ja z utęsknieniem czekam na coś nowego w ich dyskografii. A tymczasem zainteresowani mogą ich posłuchać na najbliższym Open`er Festival już w ten piątek 1 lipca, bodaj o 14.00. 




The Dumplings


 Foto: Materiały prasowe

Ten zespół poznałam ponieważ, swego czasu regularnie oglądam 20m2 Łukasza Jakóbiaka. Dzieciaki z Zabrza wpadły na genialny pomysł. Napisały do Jakóbiaka wiadomość z prośbą o przesłuchanie ich materiału. No i skończyło się występem w internetowym talk show, a potem sprawy potoczyły się lawinowo. Skutki tego genialnego pomysłu to liczne koncerty, pochlebne opinie dziennikarzy muzycznych, a na samym końcu kontrakt i płyta "No Bad Days" wydana przez Warner Music Poland, a po zaledwie roku już kolejny album "Sea You Later". Najbardziej zaskakuje fakt, że muzycy The Dumplings Justyna Święs i Kuba Karaś to naprawdę dzieciaki. Nie chce skłamać, bo nie pamiętam dokładnie, ale w momencie występu w 20m2 mieli po jakieś 16/17 lat. Sami nagrywali w zaciszu domowym. I to nie byle co. Ich twórczość początkowo nawiązywała do indie rock'a. Wraz z drugim albumem poszli mocno w klimaty elektroniczne, electropop, synthpop. Dla mnie to zespół naprawdę genialny. Ich teksty, w których często przewija się np. temat kozy (co za surrealizm). Poczucie smaku, wyczucia rytmu, ich wyobraźnia muzyczna, nieograniczone myślenie o muzyce. Jeśli oni w tak młodym wieku wydają takie albumy to strach się bać co będzie jak dojrzeją. Środowisko muzyczne też nie olało tego debiutu. Wystąpili na najważniejszych imprezach muzyczny w kraju i za granicą. Mają na swoim koncie koncerty na Open’er i Off Festivalu, wystąpili na dwóch ważnych festiwalach showcase’owych w UK Liverpool SoundCity i The Great Escape w Brighton. Zagrali koncert klubowy w Londynie wraz z zespołem Kamp! No i nawet rodzime środowisko doceniło te dwie zdolne bestie. Otrzymali dwa Fryderyki w 2015 r. w kategoriach "Album roku - elektronika/indie/alternatywa" oraz "Fonograficzny debiut roku". 




Misia Furtak


Foto: Misia Ff / mat. prasowe

Teraz już nie zespół, a zdolna wokalistka. Misia Furtak to tak naprawdę Michalina Furtak. Na co dzień znana jako członkini duńsko-angielsko-holendersko-amerykańsko-polskiego zespołu Très.b. Ma na swoim koncie, aż 3 albumy wydane z tym multikulturowym projektem. Jednak gdy Très.b zawiesił działalność wokalistka postanowiła zając się solową karierą już bardziej na rynku polskim. W 2013 r. nakładem wytwórni Chaos Management Group wydała "Epke" z granym nieustannie w radiowej Trójce singlem "Mózg". Misia ma specyficzne podejście do muzyki. Widać, że kształciła się poza polską. Jest niezwykle otwarta i poszukująca. Żyje muzyką i tym co może z nią zrobić. Pamiętam jej wywiad w radiowej czwórce, kiedy opowiadała jak uczyła się eksperymentować z muzyką, jak próbowała komponować w różnych gatunkach tak by nauczyć się elastyczności. To świadczy o jej mądrym podejściu do tworzenia. To nie byle jakie śpiewanie, to nie komponowanie hitów radiowych. Jej muzyka to cala struktura połączonych elementów, przemyślana i świadomie budowana. Naprawdę polecam się zapoznać z jej twórczością jak i kapeli Très.b.




Rebeka





Na sam koniec zostawiłam projekt Rebeka. To taki uroczy powrót do klimatów new romantic. Zespół tworzą zaledwie dwie osoby Iwona Skwarek i Bartosz Szczęsny. W oficjalnej nocie o zespole jest napisane, że wykonują oni electropop, mnie natomiast bardziej się kojarzą z new romantic. Chyba przez ten charakterystyczny i oldscoolowy  keyboardu Casio, który można dosłyszeć w każdym z utworów. Mają na swoim koncie dwa albumy już nie licząc EPek. Wydaną w 2013r. "Hellade" i 18 marca b.r. "Davos". Ich muzyka kojarzy mi się z elektroniczną majestatycznością. Są bardzo wzorcowi. Nie ma tu romansu z innymi gatunkami, rytmami. Jak syntezator to syntezator, trochę zimnej nowej fali. Wydaje mi się, że nie jest to muzyka dla wszystkich. Trzeba naprawdę lubić takie elektroniczne rytmy. Jednak trzeba im przyznać, że są niezłą polską wizytówką alternatywnego popu. Śpiewają wyłącznie po angielsku i to z dobrym skutkiem. Z mojej wiedzy wynika, że spośród wyżej wymienionych zespołów mają najmniejsze doświadczenia z występami na zagranicznych festiwalach, ale to tylko kwestia czasu. Rebeka to niezła eksportowa wizytówka. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz