Najcześciej czytane

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Niedzielny Przegląd Tygodnia - vol. 15

Muzyka tygodnia




Dziś też będzie jak w zeszłym tygodniu, po polsku, alternatywnie i lirycznie. TrzyDwa%UHT - zespół powstał w 2005r. w Raciborzu.W skład grupy wchodzą:
Katarzyna Gierszewska - głos;
Krzysztof Paskuda - gitary;
Marcin "Edi" Michalewski - bas;
Krzysztof Stanek - instr. klawiszowe i elektronika;
Bartłomiej "Miele" Mielnik - perkusja;
Andrzej Widota - gitary i hałasy.
Państwo funkcjonowali 2 lata nieoficjalnie i w sumie bez nazwy. Dopiero w 2007r. udało im się zakwalifikować do finału konkursu  VENA MUSICFESTIVAL. Tam odbył się pierwszy, oficjalny, publiczny występ, wyklarowała się również nazwa zespołu, która początkowo wyglądała tak: 3,2%UHT. Był też mały sukces bo z Łódzkiego przeglądu grupa wróciła z II miejscem. A konkurencja była zacna, na scenie oprócz naszych dzisiejszych bohaterów występowali: Bisquit, Sofa, Mika Urbaniak, Husky. Ten nieoczekiwany sukces przełożył się na propozycje koncertowe. Aż wpadli w ucho Piotrowi Bukartykowi. To dzięki niemu, zespół zagościł na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia. Również dzięki niemu TrzyDwa%UHT zaproszono do koncertu na żywo w trójce. Zespół zagrał na jednej scenie z takimi artystami jak Czesława Mozila, Perpetum Homo i Muchy. I tak co poniektórzy zauważyli UHTe i odezwał się jeden z większych mejdżersów EMI Music Poland. To dzięki temu kontraktowi światło dzienne ujrzała płyta "lista zakupów na miesiąc maj". Krążek to 12 utworów. Są naprawdę ciekawe. Z jednej strony w warstwie muzycznej słychać rockowy dorobek muzyków, z drugiej strony mamy delikatny i lirycznych głos wokalistki, plus całkiem poetyckie teksty. Pierwsze moje skojarzenie jakie mi przyszło do głowy po ich usłyszeniu? Czysty balsam. 










Film tygodnia




Dziś będzie staroć i klasyk. "Od zmierzchu do świtu", w oryginale "From Dusk Till Dawn". Dzieło nieśmiertelnego Roberta Rodrigueza. Za scenariusz odpowiadała.... no kto? Quentin Tarantino, a jakże. Stary to film bo z 1996r. Obsada doborowa George Clooney, Harvey Keitel, oczywiście sam Quentin on nie byłby sobą jakby w swoim filmie nie wstąpił, Juliette Lewis, Salma Hayek i Cheech Marin. Wpadłam na tę pozycje niechcący. A że byłam padnięta to z miłą chęcią i lampką wina zatrzymałam się na dłużej. Umówmy się, jest to kino durnowate, a przy tym pikantne i komiksowe. Czyli to co tygryski lubią najbardziej. Fabuła jest dość banalna. Mamy dwóch braci Seth i Richard. Panowie usiłują zbiec z USA do Meksyku. 



Mają trochę za uszami. To, że zabili sprzedawce sklepu to mało, ustrzelili również policjanta. Na dodatek Richard porywa zakładniczkę, którą następnie gwałci i zabija. Niestety nie należy do najspokojniejszych istot. To nie koniec ciągnika kłopotów. Przy okazji panowie decydują się porwać przyczepę kempingową. A wraz z nią w bonusie znajduje się pastor Jacob Fuller i dwoje jego dzieci Kate i Scott. No i kiedy prawie im się udaje przedrzeć przez Stany, zatrzymują się w nocnym barze Titty Twister. Zapowiada się całkiem nieźle. Wypasiony bar, drinki i erotyczny taniec gwiazdy wieczoru Santanico Pandemonium czyli Salma Hayek. No ale za piękne by było prawdziwe. Do baru wpadają ponurzy mściciele, którzy chcą się zemścić na braciach. Jeden z ochroniarzy wbija Richardowi nóż w dłoń, a ściekająca krew nęci Santanico. I tak zaczynają się problemy. Czemu? Nie zdradzę tym co nigdy jeszcze nie oglądali, choć wydaje mi się, że będzie takich osób mniejszość. No i jak to u duetu Rodriguez&Tarantino możemy się spodziewać krwawej jatki, fruwających kończyn i generalnej rozpierduchy. Czyli film w sam raz po wieczornym treningu do winka ;)


Książka tygodnia




"Desperado! Autobiografia - Tomasz Stańko". To właśnie książka tego tygodnia. Tomasza Stańkę uwielbiam i w sumie to od niego zaczęłam się uczyć historii polskiego jazzu. Autorem książki i tak naprawdę wywiadowcą był





Deep Work. To energetyczny trening zawierający w sobie elementy treningu funkcjonalnego i atletycznego. Ale może o tym rozpisze się kiedy indziej. Natomiast co roku przychodzi taki moment kiedy nie daje rady. Nie jestem sportowcem zawodowym, robię to dla przyjemności. I tak jak na amatora jestem nieźle zawzięta. Ale kiedy przychodzi okres letni wymiękam. Głównym powodem do mojej niechęci by ćwiczyć na sali treningowej są upały. Uwielbiam mój klub, ale jak to kluby na klimie często się oszczędza i tak jest też u nas. Po 20 spoconych osób na jednej sali treningowej w samo południe. Uwierzcie pot kapie z sufitu. Nienawidzę tego okresu. Chyba wole marznąć niż się piec jak schabowy na patelni. No i wchodzi też w grę sytuacja finansowa. Bo nie opłaca się wykupywać karnetu, jeśli z całego miesiąca w sezonie letni siedzi się w mieście tylko kilkanaście dni. Wiadomo lato to wyjazdy. Więc do października zarzucam fitness i startuje z sezonem biegowym. A dookoła osiedla mam przygotowaną przepiękną trasę, świeżo wyremontowaną. Jest gdzie biegać. Ja jestem biegaczem nocnym. W innym przypadku dobija mnie temperatura. Choć muszę przyznać, że w ostatnim czasie nawet o 22 jest duszno. Jak na razie startuje i robię pojedyncze okrążenia po 4km. Od tego tygodnia zwiększam stopniowo dystans. Mimo, że jestem osobą aktywną to jednak zmiana formy ruchu robi swoje. Moje biedne szkitki muszą się przyzwyczaić do biegania, po blisko 8 mc treningu na sali. Także trzymajcie kciuki żebym wytrwała. Bo jednak przy treningach z trenerem ma się motywacje, a samemu to tyłek lubi się lenić.

1 komentarz: