Najcześciej czytane

środa, 8 lipca 2015

The Minions

Dziś na tapecie mała recenzja filmowa. Dawno nie pisałam żadnej. Bo i jakoś do kina rzadko chadzam. Jak pewnie widzicie po tytule nie będę dziś rozwodzić się na temat bardzo ambitnej pozycji. Będzie rozrywkowo, lekko, ale naprawdę fajnie. Plus zanim przejdę do sedna, małe ogłoszenia parafialne. Pewnie Ci, którzy zaglądają tu częściej, zauważyli, że NPT pojawia się nieregularnie. Może porwałam się z motyką na księżyc. Może jeszcze, nie jestem w blogowaniu wprawiona na tyle by dzielnie kontynuować jakąś serię. Faktycznie mam spory problem z częstotliwością wpisów. Tym bardziej, że nie chce robić notek byle jakich, składających się z 5 zdań i masy zdjęć. Chcę, żeby było w nich sporo treści, a to wymaga przygotowania. Na pewno NPT nie zniknie, będzie się pojawiać, ale nie w każdą niedziele. Postaram się publikować co najmniej 2 w miesiącu. Jeśli się uda częściej będę sama z siebie dumna. Jeśli nie, no cóż. Wyszłam z założenia, że bezsensu byłoby pisać cokolwiek, kilka dni przed końcem tygodnia, byleby tylko coś się pojawiło. Nie chce też szukać tematów na siłę. Dlatego kiedy będę faktycznie mieć fajny materiał na NPT wtedy on się pojawi. Jak na razie zobowiązuje się do 2 w mc. A teraz przechodzimy do..... Minionków!!!




No to zacznijmy od początku. Moja przygoda z tymi stworzeniami, zaczęła się od filmu "Jak ukraść księżyc".  Pamiętam, że były to wakacje chyba po I roku studiów. Ale nie dam sobie głowy uciąć, może po drugim? W nocy jak małe dzieciaki, z koleżanką chciałyśmy coś obejrzeć i przypadkowo napatoczył nam się akurat ten film. No i o godzinie 3 a.m., przy litrach wina oglądałyśmy "Jak ukraść księżyc". Pozycja dość sympatyczna. Ciekawa fabuła, bardzo rodzinny i uspołeczniający przekaz. Dobry polski dubbing, przyjemna animacja. No i te żółte stwory w tle. Nawet do naszego codziennego słownika, od Minionków wkradło się słowo "uu siedzidło". Po paru latach w 2013 usłyszałam, że stworzono nowy film, jednak poświęcony tylko Minionkom. Powiem szczerze, że mimo mojego nienastoletniego wieku lubię fajne animacje. Jednak jakoś 2 cześć Minionków nie zachęciła mnie do pójścia do kina. Doszłam do wniosku, że zrobiono fajną pierwszą cześć. Te żółte stwory zrobiły karierę i stworzono jakąś popeliniarską animacje, żeby zarobić na dzieciach. I tak sobie odpuściłam.




W tym roku ukazały się Minionki 3. I tu zostałam zaciągnięta do kina przez swoją przyjaciółkę. No to poszłam. Miałam dozę dystansu, ale powiem szczerze, że niepotrzebnie.  Fakt, nie zmienię zdania, że jedynka czyli "Jak ukraść księżyc" to była najlepsza cześć. Ale 3 jest całkiem całkiem. Za reżyserię odpowiadali Kyle Balda, Pierre Coffin. Opowieść cofa się do czasów początku Minionków. Oglądamy jak wyglądała ich ewolucja, jakim czarnym charakterom w historii pomagały. I dowiadujemy się, że Minionki nie były najszczęśliwszymi sługusami. Chcąc nieść swoją pomoc notorycznie doprowadzały do klęski swoich panów. Aż nikt ich nie chciał. Straciły sens życia. I tak 3 dzielne Minionki wyruszyły na poszukiwanie złego pana. Za cel obrały sobie służenie królowej zła i czarnych charakterów - Scarlett O'Haracz. Jednak ona różni się od dobrze nam znanego Gru. Jest bezwzględna i naprawdę zła. No i więcej nie będę zdradzać. 





Otarłam się o dziwne opinie na temat tego filmu. Najczęściej wyrażały je matki. Były oburzone tym, że jak te słodkie stworzonka mogą służyć złu, że to demoralizuje dzieci, że w filmie jest mnóstwo przemocy. Powiem tak, na pewno to nie odstraszy dorosłych odbiorców. Ale rodzice pewnie nie będą chcieli wybrać się z dzieckiem do kina kiedy przeczytają takie opinię. Ale czy słusznie? Jest kilka kwestii. W filmie nie ma przemocy brutalnej. Tak zwane "zło" jest ujęte na wesoło. A sam przekaz końcowy filmu jest taki, że prawdziwe zło zostaje pokonane, a najbardziej liczy się przyjaźń. Jak to we wszystkich produkcjach tego typu. Ja się często zastanawiam, czego matki ot takich filmów oczekują? Pełnią one też rolę wychowawczą, tylko na wesoło. Czy życie jest niczym różowy świat z tęczą i jednorożcami? No nie jest! W życiu jest przemoc, zło, niemili ludzie, występują przestępstwa. Ciężko w animacjach dla dzieci udawać, że tego nie ma. Jednak ja nie dopatrzyłam się w Minionkach jakichkolwiek treści demoralizujących. Wręcz przeciwnie.  Zresztą zabierając dziecko na jakikolwiek film, miło by było, gdyby jedna mamusia z drugą zapoznała się chociaż z fabułą. A nie dopiero po obejrzeniu pozycji wszczynała larum na wszelakich forach. No i na końcu argument, że dziecko zupełnie nie śmiało się na filmie. Pozycję animacyjne dla dzieci powinny być naprawdę dzielone dla różnego wieku. Jeśli za mną w kinie siedzieli rodzice z 3 letnim dzieckiem, nie dziwę się, że ono nic nie rozumiało i usnęło w trakcie. Ponieważ poziom żartu, analogię, nawiązania do pop kultury są zdecydowanie w tym filmie bardziej skomplikowane. Dziecko nieobyte nie zrozumie więcej niż połowy. Dla tak małych dzieci polecam prostsze pozycję jak chociażby zapowiadany "Koko smoko". Dobra to tyle dementując niedorzeczne rodzicielskie hejty. 




No to Minionki okiem dorosłego odbiorcy. Są one sympatyczne, zdrowo pogrzane i szalone. Po prostu nie da się ich nie lubić. A przeuroczy Bob, ze swoim misiem pod pachą roztopi serca najbardziej zatwardziałych lodowców. Żarty nie są prymitywne. Akurat prymitywizm i prostota żartów irytowały mnie w większości filmów animowanych jakie oglądałam w niedawnym czasie. Tu żart sytuacyjny jest przemyślany, dobrze wystopowany i dawkowany. Mamy liczne nawiązania do historii pop kultury. Co właśnie może stanowić problem u dzieci. Było mnóstwo momentów, w których to rodzice bardziej rozumieli pokazywane treści. I coś fenomenalnego, to ścieżka dźwiękowa. Fragmenty The Doors czy Donovan - Mellow, Yellow mówią wiele, o tym, że jest czego posłuchać. Czy są jakieś wady? Jak dla mnie niektóre sceny można było skrócić, przyciąć, albo wykluczyć. Momentami brak mi dynamiki. Wręcz wydaje się jakby niektórymi scenami twórcy usiłowali dobić do tych 80 min. A traci na tym wartka akcja. Bo jak wiadomo nie ilość, a jakość się liczy. 




Koniec końców, jeśli jeszcze nie widzieliście to zachęcam, aby wybrać się do kina. Nie pożałujecie! Nawet jak macie trochę więcej niż 10 lat, albo dużo więcej niż 18+ ;)

1 komentarz:

  1. Hej, trafiłam tutaj zupełnie przez przypadek.
    Twój blog mnie naprawdę zaciekawił i pewnie zabaluję tutaj długo ;)
    Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału.
    A tym czasem zapraszamy do siebie :)
    http://little-big-stories-by-rrj.blogspot.com/
    Red Rose

    OdpowiedzUsuń